Jens Wagner uczył się u Karla Scheita (gitara) w Wiedniu oraz w Hochschule für Künste u Stephena Stubbsa (lutnia). Wspólnie z Thomasem Ofermannem tworzy Duo Sonare, który to zespół uważany jest za jeden z najlepszych duetów gitarowych na świecie. Nagrał wiele płyt solowych i w Duo Sonare (m.in. z muzyką klasyczną na oryginalnych instrumentach z epoki, Tabular Bells Mike’a Oldfielda, utworami Franka Zappy). Jens prowadzi kursy mistrzowskie na festiwalach (Bath, Esztergom, Mikulov, St. Paul) oraz szkołach (Manhattan School of Music New York, Yale University New Haven, Eastman School of Music Rochester, Universities of Hanoi and Saigon). Wykłada w Hochschule für Künste w Bremie.
– Oprócz tego, że prowadzisz aktywną działalność gitarzysty solowego od wielu lat występujesz jako członek słynnego duetu Duo Sonare (wspólnie z Thomasem Offermannem). Razem nagraliście sporo znakomitych płyt. Czy możesz zdradzić czytelnikom jak jest tajemnica waszego sukcesu. Co sprawia, że jesteście jednym z najlepszych klasycznych duetów gitarowych na świecie?
Jens Wagner – Cóż, to trudne pytanie. Wydaje mi się, że nie można o nikim powiedzieć “najlepszy”. Każdy ma pewne zalety. Niemniej miło mi coś takiego słyszeć. Co mogę wam powiedzieć? Częściowo jest to zasługa faktu, że gramy razem od dawna, spotkaliśmy się w 1984…
– To już 17 lat.
– Tak, sami więc widzicie, że to szmat czasu. Oprócz tego mamy podobne poglądy np. na dźwięk i artykulację. Ale jesteśmy różnymi typami ludzi i jest to dla nas bardzo ważne, bo zdarza nam się dyskutować, a nawet kłócić, gdy mamy odmienne pomysły. Ale możemy je połączyć, co daje interesujące efekty. Nie jesteśmy typowym duetem, mającym identyczne poglądy na wszystko, co wprawdzie miałoby swoje zalety, ale… Różnice charakteru i temperamentu wychodzą nam tylko na dobre. Z kolei długa współpraca zaowocowała tym, że dobrze się już znamy, wypracowaliśmy nawet pewien typ mowy ciała, którego używamy podczas koncertów. Możemy się dzięki temu porozumiewać grając i wykorzystywać nastroje do interpretacji muzyki. To sprawia, że nasze koncerty są urozmaicone, mimo że teoretycznie powinny brzmieć tak samo. Oczywiście, podstawowym warunkiem zagrania dobrego koncertu jest doskonałe zgranie, ale trzeba też pozwolić partnerowi na pewną swobodę, a w tym wszystkim nasza własna mowa ciała bardzo się przydaje. Właśnie to porozumienie rozwinęliśmy przez te 17 lat, ale istniało ono między nami od samego początku. Wydaje mi się, że to jedna z najcenniejszych cech naszego duetu.
– Mieszkacie blisko siebie?
– Nie. Ja mieszkam w Bremie, Thomas w Berlinie. Jednak ćwiczenie gry w duecie polega w 90% na ćwiczeniu samemu, a najwyżej 10% czasu poświęca się na grę razem, zwłaszcza jeśli dobrze się zna druga osobę. Gra w duecie polega na graniu także dla tej drugiej osoby, nie tylko z nią. Coś takiego wymaga czasu. Ale jeśli się już dobrze pozna nawzajem, łatwo jest wszystko połączyć w jedną całość. Stąd odległość nie jest dla nas dużym problemem.
– Jak często się spotykacie?
– To zależy. Na przykład na festiwalach możemy ćwiczyć codziennie, ale z reguły spotykamy się dwa razy w miesiącu.
– Jedną z waszych najciekawszych i innowacyjnych płyt, która wywołała spory oddźwięk w środowisku gitarzystów klasycznych, była płyta z utworem “Tubular Bells” Mike’a Oldfielda. Możesz opowiedzieć o tym nagraniu?
– Był to bardzo ciekawy projekt. Nagrywaliśmy wtedy kilka płyt z różnym repertuarem: południowoamerykańskim, hiszpańskim… I chcieliśmy znaleźć coś, co jest związane z naszym własnym rozwojem muzycznym. Kiedy spojrzy się na gitarzystów z Ameryki Południowej czy Hiszpanii, widać że oni grają głównie własny narodowy repertuar, praktycznie folklor: tango, argentyńskiego Piazzollę itp. W Niemczech jest inaczej. Mamy oczywiście nasze piosenki ludowe, ale w czasie wojny wiele zostało zniszczone, także w muzyce. Nie mamy więc folkloru, który mógłby się równać z południowoamerykańskim czy hiszpańskim. Zaczęliśmy więc się zastanawiać, na jakiej muzyce my wyrośliśmy. Bardzo ważny był dla nas Frank Zappa i muzyka rockowa, zaczęliśmy więc robić transkrypcje utworów Zappy, nagraliśmy nawet taką płytę, ale dalej szukaliśmy czegoś ciekawego. W końcu wpadł nam w ucho instrumentalny utwór Mike’a Oldfielda, skomponowany głównie na gitarę (Oldfield jest gitarzystą). Postanowiliśmy więc spróbować, jeszcze zanim się okazało, że utwór ten trwa 55 minut. Nie wiedzieliśmy co nam z tego wyjdzie, bo jeszcze nikt nie próbował grać tak długiego utworu. Mieliśmy duże obawy, bo przecież Sam Oldfield nie odniósł tym utworem dużego sukcesu. Może dlatego, że jest to utwór studyjny, który zagrał przy publiczności, mając pięćdziesięciu innych muzyków na scenie? Stwierdziliśmy więc, że przerobimy go na bardzo dobry utwór kameralny. Sama transkrypcja zajęła nam dwa lata, bo nie ma dobrej partytury i musieliśmy robić transkrypcje ze słuchu. A kiedy słyszeliśmy wszystkie te niesamowite dźwięki różnych instrumentów, musieliśmy się zastanawiać, jak oddać to za pomocą dwóch gitar. Eksperymentowaliśmy z różnymi dźwiękami i technikami i po dwóch latach pierwsza część była gotowa. Zagraliśmy ją na koncercie, żeby sprawdzić, co udało nam się zrobić, skończyliśmy drugą część i wtedy stwierdziliśmy, że to działa, że publiczność bardzo dobrze na ten utwór reaguje. Cechą dobrej muzyki jest to, że nie czuje się upływu czasu, a tutaj ani publiczność, ani my nie odczuwamy tych 55 minut. Wydaje nam się, jakby było ich najwyżej dziesięć. A nagraliśmy to jako płytę, bo chcieliśmy pokazać fragment naszego rozwoju. Gramy co prawda muzykę klasyczną, ale przecież słuchaliśmy i bluesa, i rocka, a utwór Oldfielda jest połączeniem tych nurtów, ma cechy muzyki klasycznej i nowoczesnej. Jest częścią naszej historii.
– Jak często gracie ten utwór na koncertach?
– Dosyć często, przez ostatnie dwa – trzy lata prawie zawsze był w programie. Ponadto rozbudowaliśmy go trochę tak, że możemy go grać z towarzyszeniem orkiestry, jak na przykład na festiwalu w Lublinie czy Częstochowie. Pomógł nam w tym kompozytor Jaime Zenamon.
– Jaime Zenamon staje się coraz bardziej znany również w naszym kraju. Np. 8 czerwca br. w Filharmonii im. Witolda Lutosławskiego we Wrocławiu miało miejsce światowe prawykonanie jego utworu “Concierto de Wroclaw” na cztery gitary i orkiestrę (wykonawcami był Kwartet Wrocławski). Utwór powstał na zamówienie Wrocławskiego Towarzystwa Gitarowego, natomiast realizacja całości przedsięwzięcia była efektem współdziałania WTG z Filharmonią Wrocławską. Ale zmieniając temat: w Internecie znalazłem informacje, że używasz strun La Bella. Jakiego zestawu?
– Używam kompletu 2001 Professional. Jest doskonały przy każdym naciągu. Są to w ogóle bardzo dobre struny, o czystym dźwięku, nie ma w ogóle problemu przy strojeniu. Używam ich w różnych typach gitar i zawsze się sprawdzają.
– Czy używasz ich także grając na instrumentach historycznych?
– Tak, zawsze.
– Wywiad przeprowadzamy na kursie gitarowym, który odbywa się w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży w Krzyżowej. Zostałeś zaproszony tu do wykonania koncertu oraz poprowadzenia warsztatów. Jak ci się podoba to nowe miejsce gitarowych spotkań?
– Jest doskonałe! Wszystko zostało świetnie zorganizowane, każdy może znaleźć kawałek przestrzeni dla siebie i spokojnie ćwiczyć. Okolica jest piękna, można się tu odprężyć i zrelaksować. Miło by było, gdyby udało się kontynuować to przedsięwzięcie, tym bardziej, że wcale nie jest daleko do Niemiec.
– Kurs cieszy się dużym powodzeniem wśród polskich gitarzystów, ale z Zachodu przyjechało tylko dwoje studentów.
– Myślę, że w przyszłym roku będzie ich dużo więcej. Impreza jest przecież nowa, po raz pierwszy została zorganizowana w tym roku. W Niemczech nie była dostatecznie nagłośniona. To tylko kwestia reklamy, jak zawsze w przypadku festiwalu. Trzeba dotrzeć do ludzi.
– W Bremie, tam gdzie mieszkasz, również odbywa się festiwal gitarowy. Kto go organizuje?
– Nie jest to duży festiwal. Raz w roku zapraszamy gitarzystów z innych części świata na trzy dni, głównie z myślą o studentach, żeby mogli poznać sławnych muzyków i uczyć się od nich. Ale uczestniczą też ci, którzy dopiero chcą zacząć uczyć się gry i mogą przy tej okazji nawiązać ciekawe kontakty.
– Na koncercie w Krzyżowej grałeś głównie muzykę ze swojej najnowszej płyty. Opowiedz nam o niej.
– Płyta nazywa się “Evolucion”. Jest na niej głównie muzyka hiszpańska i południowoamerykańska, a także utwór Luciano Berio zatytułowany Sequenza XI. Chciałem nagrać płytę z tradycyjnym repertuarem, do którego należą utwory takie jak Sonata op. 61 Joaquina Turiny i Manuel Mario Ponce Sonata III, ponadto wybrałem kilka utworów z muzyki klasycznej. Jeśli chodzi o Berio, oczywiście nie jest on kompozytorem hiszpańskim, ale wykorzystuje wiele pomysłów z tej muzyki, więc moim zdaniem ostatni utwór pokazuje pewną ewolucję. Jest połączeniem muzyki awangardowej z tradycyjnym hiszpańskim dźwiękiem. Głównym zamysłem tej płyty było pokazanie początków hiszpańskiej muzyki klasycznej i może nie jej końca, ale najnowszych tendencji w jej rozwoju.
– Kiedy ją nagrałeś?
– Nagrania pochodzą z 1999 roku. Powstały w czasie zaćmienia słońca, dlatego pamiętam tę datę. Niestety, zaćmienia nie da się usłyszeć na płycie (śmiech). Nawiasem mówiąc płyta powstawała w tym samym czasie, co moja solowa płyta z muzyką dziewiętnastowieczną. Najpierw chciałem wydać je razem jako album, ale firma doszła do wniosku, że lepiej wydać je osobno.
– Kto jest wydawcą?
– “Acoustic Music Records” z Osnabrueck w Niemczech.
– Często bywasz w Polsce?
– Tak, przynajmniej dwa razy w roku odwiedzam rodzinę, no i oczywiście przyjeżdżam na koncerty. Przed wojną moja rodzina mieszkała w Gryficach, więc czasami zaglądam w te strony. Moja żona jest Polką. Pochodzi ze Słupska.
– Znam ją. Uczyła w szkole muzycznej w Słupsku, prawda? Poznałem ją w 1992 na festiwalu w Tychach.
– Dlatego sądzę, że festiwale są wspaniałe. Można poznać inne kultury, zbliżyć się do nich. Na przykład Polska i Niemcy należą do tego samego kręgu i bardzo się cieszę, że się do siebie zbliżamy. Granica jest coraz mniejszym problemem.
– Szukając informacji o tobie w Internecie trafiliśmy na stronę domową Jensa Wagnera oraz Duo Sonare.
– A tak, widziałem.
– Czym jest dla ciebie Internet?
– Jest to dobry nośnik informacji i reklamy, choć czasem nieprecyzyjny, bo przecież odbiorcy są bardzo różni. Jednak naszą stronę odwiedza wiele osób, które chcą się czegoś o nas dowiedzieć, a przy okazji dowiadują się, co z koncertami, jakie płyty nagraliśmy, jaki repertuar wykonujemy… Więc cieszę się, że Internet istnieje.
– Czy sprzedajecie wasze płyty przez sieć?
– Nie, ale można posłuchać fragmentów naszych utworów. Sprzedaż w Internecie mamy w dalszych planach.
– Czy sami robiliście te strony?
– Są one bardzo proste, nie zaliczają się do typu, który określam jako “hi-tech”. Dzięki temu możemy sami coś w niej zmienić lub dodać, ale samą stronę wykonał nasz przyjaciel.
– Życie muzyka to z reguły nie tylko koncerty. Czy zajmujecie się również pedagogiką?
– Tak, uczę w wyższej szkole muzycznej w Bremie, a Thomas w Rostock. Mamy uczniów, jesteśmy odpowiedzialni za nich i za to, żeby pomyślnie zakończyli naukę. Nasi studenci pochodzą nie tylko z Niemiec, ale też z Polski, Czech, USA… Klasy są wielonarodowościowe, co jest dla nas bardzo ciekawe i stymulujące.
– Jakie są perspektywy dla gitarzystów w Niemczech? Jakich rad udzieliłbyś młodym muzykom?
– Jak wszędzie, czasy są coraz trudniejsze. Chyba wszędzie zmniejszane są wydatki na kulturę, w tym także na muzykę. Trzeba być aktywnym, grać koncerty i oferować produkt dobrej jakości. Na swoją osobistą sytuację nie narzekam, również moi studenci po skończeniu nauki może nie będą bogaci, ale powinni znaleźć zatrudnienie. Wiele osób chce się uczyć gry na gitarze, można więc zająć się uczeniem, tym bardziej, że nauczyciele u nas zarabiają nieźle. Nie sądzę, aby można było utrzymać się wyłącznie z koncertów, ale mimo wszystko scena gitarowa jest obecnie na bardzo wysokim poziomie. Trzeba tylko pamiętać, żeby być elastycznym i jak najlepiej wykształconym, nie trzymać się kurczowo jednej wąskiej specjalizacji.
Dyskografia:
MC
Solowerke für Laute (Dowland, Falkenhagen, Piccinini, Weiss i in.)
LP (SST 0209)
MUSICA CANZONETTA – Sally v. Plettenberg, sopran & Jens Wagner, gitara (Haydn, Brahms, Schubert i in.)
CD/LP (SST 30204)
Musik für zwei Gitarren, Thomas Offermann i Jens Wagner (Bach, Haydn, Spohr, Corea)
CD (SST 31110)
DUO SONARE plays Giuliani, Sor, Mertz, Coste (na historycznych gitarach)
CD (SST 31111)
DUO SONARE plays Zappa, Debussy, Albéniz, Piazzolla
CD
DUO SONARE live: Mozart, Torroba, Zappa
CD (BNL 112872)
DUO SONARE und das Bonner Jugendsinfonieorchester (Vivaldi, Telemann, Albrechtsberger)
CD (MDG 630 0628-2)
DUO SONARE plays Mike Oldfield’s Opus One
‘TUBULAR BELLS’
CD (MDG 630 0629-2)
DUO SONARE plays Mozart, Giuliani, Carulli
CD (K&K Verlag, ISBN 3-930643-74-X)
“DUO SONARE live!” (Haydn/de Fossa – na historycznych gitarach)
CD CLASSIC – ROMANTIC MASTERWORKS
Jens Wagner, gitara XIX w. (Giuliani, Sor, Regondi, Scheidler, Diabelli)
CD (AMR 319.1242.242)
Evolucion, wirtuozowskie utwory XX w. (Torroba, Turina, Barrios, Ponce, Berio)
Jens Wagner – gitara